“Uważam, że dużym błędem z mojej strony było staranie się zadowolić pracowników i na siłę starałam się dbać o relacje itp. Przychodziło mi to bardzo trudno. Wiem, że niektórzy tego nie zrozumieją, ale to wynika z łatwości budowania przez nich takich relacji. Szanuję ludzi, którzy budują zespoły, ale bardziej podziwiam marki, które są bardzo znane, a w zespole mają garstkc ludzi. Jak odpuściłam taki model rozwijania firmy, nabrała wiatru w żagle, dosłownie czułam, że moja przygoda z biznesem zaczyna się na poważnie.” Dla naszego portalu mówi Olga Wilczyńska – przedsiębiorczyni, właścicielka 6 marek edukacyjnych.
Ewelina Salwuk-Marko: Jak to się stało, że jesteś w miejscu, w którym teraz jesteś? Biznesowo oczywiście.
Olga Wilczyńska: Praca, wiara w siebie, wsparcie męża i odwaga do podejmowania trudnych decyzji. Jak zaczynałam biznes w 2008 roku, to można powiedzieć, że byłam zagubioną dziewczynką w strasznej dżungli. Błądziłam w niej 2 lata, aż postanowiłam wziąć maczetę i wycinać wszytko co mnie blokowało w rozwoju, zabijało mój czas, było nieefektywne i destruktywne.
Postawiłam z moim mężem wszystko na jedną kartę, stwierdziliśmy, że jedyne co mamy do stracenia, to czas. Nie mieliśmy pieniędzy, jeździliśmy starym, zardzewiałym samochodem i mieszkaliśmy w mieszkaniu na kredyt. W 2009 roku na świat przyszła nasza pierwsza córka Natasza i szczerze powiedziawszy, wiele zmian zaszło dzięki niej, a w sumie dla niej. Nie chciałam już pracować od rana do nocy, chciałam być z nią jak wróci z przedszkola. Motywacją do zmiany modelu prowadzenia firmy była jedyną możliwością, aby nie siedzieć w szkole językowej do 20:00.
Właśnie, często podkreślasz, że każdego dnia nie pracujesz długo, nie robisz nadgodzin – jak Ci się to udało?
Jestem z tego bardzo dumna. Kiedyś się chwaliłam, że moja firma super prosperuje, bo mam grafik zapchany do późnych godzin wieczornych. Stało się tak, bo posłuchałam rady, że trzeba zapie***ać, aby coś osiągnąć. To nie jest tak, że tego żałuje, bo gdyby nie ten czas strasznej orki przy jednej firmie, nie miałabym tego doświadczenia i dziś, jako właścicielka 6 firm, nie mogłabym powiedzieć tego, że: „Nikt rano nie budzi się bogatszy o 10 minut, więc pracuj mądrze, a nie ciężko”. Pracuję w godzinach, w których moje córki są w szkole. Oczywiście, zdaża mi się raz na jakiś czas przeprowadzić wieczorem webinar itp., ale robię to z wyboru, a nie konieczności.
To że pracujesz mniej, nie oznacza jednak, że mniej zarabiasz, a wręcz przeciwnie – masz lepsze zyski. W jaki sposób, udało Ci sie to osiągnąć?
Kiedy człowiek ma czas na regenerację i przemyślenia, to dochodzi do wielu fantastycznych wniosków, jego umysł zaczyna kreatywnie myśleć i zauważać różne możliwości rozwoju. Zaczęłam realizować tylko takie pomysły, które mają możliwość skalowania na minimum Polskę. Niektórzy inwestują w nieruchomości, ja się na tym nie znam, więc inwestuje w firmy. Mam ich obecnie 6, niedługo startuje siódmy projekt (oprogramowanie do automatyzacji rezerwacji spotkań, płatności i generowania linków. Wiem, że niektóre z nich nie będą trwać wiecznie, a inne są bardzo rokujące. Dążę do tego, aby w wieku 40 lat móc podjąć decyzję, czy chcę dalej pracować, czy tylko monitorować działania w firmach (zostało mi 6 lat do realizacji tego celu). Jak już wspominałam ciężka praca, bardzo ogranicza rozwój, przynajmniej u mnie tak było. Z powodu zapchanego grafika, nie miałam siły myśleć o rozwoju.
Zajmujesz się branżą edukacyjną. Dziś dostęp do wiedzy jest ogromny. Internet, książki, kursy – są na wyciągniecie ręki… a jednak cały czas jest z tym problem. Z jakimi problemami spotykasz się najczęściej?
Wielu właścicielom firm edukacyjnych (nie ważne z jakiej branży, czy niszy) brakuje wiary w siebie, odwagi do działania. Ludzie potrzebują kogoś, kto im powie co i jak zrobić. Do tego zmotywuje – pokaże, że można coś osiągnąć. Często wynika to z braku wsparcia otoczenia lub zbyt ciężkiej pracy i braku czasu na rozwój. Wiele osób, które zaczynają dzielić się wiedzą płatnie, myśli, że tylko tym będzie się zajmować we własnej firmie, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Marketing, sprzedaż, to pięta Achillesa zdecydowanej większości właścicieli małych biznesów.
Tworzysz firmę razem z mężem, trudno go pominąć w naszej rozmowie. Dziś rozwijacie 6 marek edukacyjnych. Planujesz kolejną. Wydaliście branżowy magazyn “Lider” oraz książkę „Zarabiaj więcej”. Jak dzielicie obowiązki między sobą?
Może zacznę od tego, że my spędzamy se sobą bardzo dużo czasu odkąd się poznaliśmy (miałam wtedy 16 lat), razem studiowaliśmy i wspólnie pracujemy od momentu założenia pierwszej firmy. Podział obowiązków wyszedł naturalnie i wynika z naszych mocnych stron. Michał jest bardziej techniczny, ogarnia strony www, koszyki, sklepy, reklamy, automatyzacje, jest bardziej analityczny i zdecydowanie lepiej „ogarnia liczby”. Mogę powiedzieć, że mam szczęście, bo zdecydowanie, to nie jest coś co ja bym chciała robić.
Wszystko planujemy razem i realizujemy razem. Zdaża się, że mamy różne zdanie na jakiś temat i dochodzi do lekkich spięć, zazwyczaj trwa to kilka minut i wtedy pada hasło „kawy?” To nasz sygnał do rozejmu (uśmiech).
Na początku roku uruchomiliście z Michałem Wyzwanie dla przedsiębiorców. Trwało ono tylko 4 dni, zauważyłam, duże zainteresowanie tematem wpisów w social mediach i wideo. Czy pochwalisz się swoimi wnioskami i feedbackiem jaki otrzymaliście od innych?
Było to dla nas nowe doświadczenie, które uważamy za zakończone sukcesem. Uczymy min. jak sprzedawać w social mediach, dlatego też sami ciągle sprawdzamy i testujemy nowe lejki sprzedażowe. Wyzwanie miało na celu pomóc nam dotrzeć, do nowych odbiorców oraz otworzyć sprzedaż kursu z naszą książką. Co najbardziej mnie zaskoczyło, to zdecydowanie ogrom pozytywnej energii i komentarzy od uczestników.
Myślę, że planowanie, motywacja – są nieodłącznym elementem Twojego biznesowego życia. Jak znaleźć w sobie taką motywacje? Nie każdego dnia są różne ciekawe, wyzwania.
To prawda. Zawsze, dosłownie zawsze, po realizacji jakiegoś dużego projektu, jak: konferencja, wydanie magazynu, książki, zamknięcie dużej sprzedaży kursów, czy realizacja naszego Ogólnopolskiego konkursu przychodzi okres lekkiego dołka. Emocje opadają i skupiamy się na mniejszych i mniej atrakcyjnych zadaniach. Taka klasyczna cicha praca, planowanie, analiza wyników itd. Zero fajerwerek (uśmiech). Powiem szczerze, że jak nie mam rozpisanych zadań i celów, to nie wiem co mam robić. Wkrada się chaos, a moja produktywność sięga dna.
Nie jesteś zwolenniczką budowania dużych zespołów. Wiem, że uważasz, że można rozwijać firmę, budować ją i osiągać lepsze zyski w mniejszym gronie lub samodzielnie… dla niektórych, może wydawać sie to irracjonalne i kontrowersyjne. Jak uargumentujesz swoje stanowisko?
Automatyzacja procesów. Wiem, że nie każdy biznes ma takie możliwości skalowania się z bardzo małym zespołem. Bardzo mocno cenię sobie współpracę B2B. Mamy na rynku mnóstwo specjalistów, którzy mogą nam pomóc w realizacji projektów i zadań bez umowy o pracę. W moim biznesie stacjonarnym był czas, że zatrudniałam około 20 osób. I miałam dość. Jak myślałam o pracy, chciało mi się płakać. Zawodność ludzi deptała moją motywację i chęć rozwoju. Czułam, że tupię w miejscu.
Wiedziałam, że nie chcę pracować do późna, często za innych (chorobowe pracownika itp.) oraz, że nigdy więcej nie chcę zatrudniać zespołu. To jest moje doświadczenie. Wiem, że wielu ludzi determinuje rozwój firmy z liczbą osób w zespole i nie neguję takiego działania. Każdy z nas buduje swoją firmę według swoich wizji.
Moja wizja jest jasna i oparta o złe doświadczenia z zatrudnianiem ludzi na stałe. Ja jestem klasycznym zadaniowcem, który w 100% skupia się na zadaniach, relacje nie są dla mnie ważne, więc dla wielu osób współpraca ze mną na codzień jest ciężka.
Uważam, że dużym błędem z mojej strony było staranie się zadowolić pracowników i na siłę starałam się dbać o relacje itp. Przychodziło mi to bardzo trudno. Wiem, że niektórzy tego nie zrozumieją, ale to wynika z łatwości budowania przez nich takich relacji. Szanuję ludzi, którzy budują zespoły, ale bardziej podziwiam marki, które są bardzo znane, a w zespole mają garstkę ludzi. Jak odpuściłam taki model rozwijania firmy, nabrała wiatru w żagle, dosłownie czułam, że moja przygoda z biznesem zaczyna się na poważnie.
Dziś mam wspólników, mam kilkanaście osób w zespole B2B z całej Polski i jedną osobę na umowę o prace w biurze. Nie prowadzę jednej stacjonarnej firmy, tylko 6 marek edukacyjnych.
Posiadanie dużego zespołu to ogromna odpowiedzialność. Nie tylko związana z przelewaniem wypłat. To stres, rozwiązywanie konfliktów, integracja, piecza nad wszystkim… Czasami sama mam wrażenie, że presja posiadania 30 osobowego zespołu jest ogromna. A jednak w Twojej idei, jest niepotrzebna…
Wiem, że hasła typu „zbuduj zespół marzeń” brzmią pięknie i utopijnie. Niektórzy całą swoją energię poświęcają właśnie na ten aspekt budowania firmy. Ja zdecydowanie nie nadaję się do budowania zespołów, słuchania problemów, wspierania, pilnowania, pocieszania, rozwiązywania konfliktów itd. Uwielbiam mój zespół, który sam siebie pilnuje, każdy ma swoje firmy, więc zależy im na realizacji zadań na czas i kontynuację współpracy. Jasne zasady. Dzięki temy ja też mam czas na pracę w pracy, a nie ogarnianie wszystkiego po trochę.
A co z delegowaniem zadań? Jeśli nie budujemy dużych zespołów w firmie, jak w takim wypadku pracować 6h dziennie i zrobić “wszystko”?
Kluczowe zadania w firmach realizują moi wspólnicy, każdemu z nich zależy na wysokich wynikach finansowych, więc motywacja jest duża. Pozostali członkowie zespołu, to specjaliści z wąskich zakresów, ale to co robią, robią bardzo dobrze. Deleguję dużo zadań, których sama nie chcę robić lub nie chcę się uczyć ich robić. Osoby, z którymi współpracuję na stałe lub bardzo długo, to zdecydowanie zadaniowcy, dlatego tak dobrze rozumiemy i szanujemy swój styl pracy i komunikacji. Nikt się nie obraża z powodu braku rozmów telefonicznych itp.
Zdarzają się chwile, kiedy sama biorę sobie za dużo na głowę, ale cechą ludzką jest przecenianie swoich możliwości. Stale się uczę, a każdy dzień pracy nad rozwojem moich firm, wzbogaca mnie o nowe doświadczenia.
Olga Wilczyńska
Pierwszy biznes otworzyła w wieku dwudziestu lat z pasji do nauczania. W kolejnych latach rozwijała kolejne marki związane z edukacją: Ogólnopolski Konkurs Przedmiotowy Leon, jezykowo.org – nauka niemieckiego online, „Lider Branży Edukacyjnej” oraz kivo.pl – platforma do zarządzania firmami edukacyjnymi. Wydawca magazynu Lider Branży Edukacyjnej, autorka książki “Zarabiaj więcej. Sprzedawaj w social mediach lekko i bez poczucia wstydu”. Mama dwóch córek, przedsiębiorczyni, szkoleniowiec, twórca kursów online, prelegentka, współautorka książki do nauki niemieckiego. Pasją Olgi jest sprzedaż w social mediach.
Facebook: https://www.facebook.com/LiderBranzyEdukacyjnej
Strona www: liderbranzyedukacyjnej.pl