Popatrz, jak jedna silna decyzja może zmienić twoje życie. Poprzez historię Aleksandry Jaśkowiak możemy zobaczyć, że mimo ustalonej ścieżki zawodowej, nadal możemy ją zmienić – i to na lepsze. Udało jej się stać bizneswoman, nie rezygnując z równie istotnego życia rodzinnego. Odkryj, ile możesz się nauczyć od tej zabieganej motywującej kobiety, która pragnie od życia więcej niż tylko 8-godzinnego etatu.
Ewelina Salwuk-Marko: Jakie są Twoje największe wyzwania podczas prowadzenia swojej firmy?
Aleksandra Jaśkowiak: Największym wyzwaniem jest czas. Ogarniam 2 firmy, mam 2 małych dzieci i męża wiecznie w delegacji. Wyzwaniem jest poukładanie wszystkiego, żeby to funkcjonowało. Pracuję ok 6h dziennie i kluczowe jest rozplanowanie działań. Pomaga mi to mocno w ustalaniu priorytetów. Nie poświęcam czasu na działania, które nie mają w danym momencie dla mnie wysokiego priorytetu. Uczę się odmawiać, mam świadomość, że nie dam rady zrobić wszystkiego na raz, chociaż oczywiście próbowałam. Uczę się też doceniać to ile robię w ciągu dnia, żeby nie kończyć pracy z poczuciem zawodu, bo nie zrobiłam x, y, z. Funkcjonuje to coraz lepiej. Widzę też, że mocno zmieniło się moje podejście do tego, co chcę robić sama, a co mogę oddelegować, a także do procedur. Zeszły rok był czasem wprowadzania procedur w Ważnej Odważnej, mimo że to jednoosobowa działalność widzę jak bardzo przyspieszają moją pracę i ograniczają stres, bo mam świadomość, że odhaczyłam wszystkie punkty z listy, więc o niczym nie zapomniałam. Fakt, że tak dobrze się to sprawdziło u mnie sprawia też, że obecnie nikt mnie nie przekona w Dogmie, gdzie jestem prokurentem, że coś hamuję, że nie ma na to czasu. Moja pewność i nieustępliwość w tym zakresie już w tym roku uchroniła firmę przed kosztownym błędem. Mam też taki TIP, że procedury powodują opór jak się je wprowadza, ale później nikt już z nimi nie dyskutuje. Zdanie, że takie mamy procedury sprawia, że inni przyjmują to lepiej niż jakiekolwiek “ludzkie” tłumaczenie.
Jaka Jest strategia marketingowa w Twojej firmie?
Kluczem jest planowanie i skupienie się na działaniach, które przynoszą efekty długofalowo takie jak newsletter, podcast, blog. Mniej skupiam się na działaniach w social mediach, jest to związane oczywiście z ilością czasu i tym, że social media to maraton. Ja w takich działaniach tracę zapał. Wolę nagrać w ciągu tygodnia materiał do przodu niż na bieżąco działać w social mediach, dlatego też długo moje social media funkcjonowały np 3 miesiące regularnie, po czym miałam 3 miesiące przerwy. W tym momencie moimi social mediami zajmuje się cudowna Iwona Dąbrowska i mimo, że a początku miałyśmy pecha, bo straciłam konto na instagramie tuż przed rozpoczęciem współpracy to teraz idziemy powoli do przodu. Mnie osobiście ta współpraca bardzo odciążyła.
Co przynosi ci satysfakcję w pracy?
Praca z kobietami! Uwielbiam pomagać kobietom spełniać ich marzenia o własnej firmie, ale też dopasowaniu pracy do życia rodzinnego. Odchodzimy od pracy, którą trzeba wykonywać od poniedziałku do piątku 8-16. Moje klientki podobnie jak ja robią to co uwielbiają, rozwijają się w tym, a jednocześnie pracują w takich godzinach, że zawsze są na przedstawieniach swoich dzieci. Mają czas dla rodziny popołudniami. Planują wolne nie pomstując na dziecięce wakacje. Pracują wieczorami, gdy mają w domu niemowlaczki. To praca jest dopasowywana do życia, a nie życie do pracy i to jest cudowne.
Druga kwestia to kontakt z inspirującymi ludźmi. To w sumie jest rozwinięcie poprzedniego punktu, ale w innym kontekście. Ja lubię moje klientki, moich gości w podcastach, osoby, które spotykam zawodowo. Są to w większości kobiety. Ja po prostu lubię te kontakty, są inspirujące, motywujące i rozwijające. Te relacje są na tym samym poziomie, nie ma szefa i pracownika. To podczas takich spotkań rodzą się pomysły, budzi się motywacja, że mogę, że dam radę. Czasami sama staję się klientką moich klientek np. Joanna Milka (joanna.naglos) uzyskała dotację na start działalności z moją pomocą, a następnie nagrała dżingiel do mojego podcastu. Nieskromnie uważam, że jest rewelacyjny i świetnie pasuje do mojego podcastu.
Dlaczego zdecydowałaś się na swoją działalność?
Kończąc drugi macierzyński stwierdziłam, że nie dam rady pogodzić macierzyństwa z pracą na etacie i wspierać męża w jego działalności, mimo, że wtedy jeszcze tyle nie wyjeżdżał. Pracowałabym 8h dziennie plus minimum 1h dojazdu, żonglowalibyśmy zaprowadzaniem i odbieraniem dzieci, w domu byśmy głównie spali, a sprawy biurowe jego firmy robilibyśmy w nocy. Dodatkowo moja pensja mimo mgr inż. przed nazwiskiem też nie powalała. Pracowałam w IT od drugiego roku studiów, ale dzieci miałam stosunkowo wcześnie i pensja zatrzymała się na 4 lata w miejscu, bo obie ciąże znosiłam źle. Między dziećmi zdążyłam wrócić na pół roku do pracy. Do tego perspektywa chorób, zwolnień, no i dzieci w prywatnych placówkach, bo się w okolicy nigdzie nie dostali. Starszak najpierw był najbliżej 538 w kolejce do żłobków w naszej i sąsiedniej dzielnicy, a następnie został przydzielony do przedszkola 3 dzielnice dalej, podczas gdy ja do pracy miałabym dojeżdżać w drugą stronę. Młodsze dziecko dostało się do państwowego żłobka na drugie urodziny i po 4 miesiącach z niego uciekliśmy. To się po prostu nie spinało. Zamiast rzeźbić w tym wszystkim postanowiliśmy zbudować naszą codzienność od nowa. Co prawda wizja mojego biznesu niecałe 3 lata temu, gdy o zaczynałam była totalnie inna niż obecnie, ale to klientki zweryfikowały, czego naprawdę ode mnie potrzebują i to jest dokładnie to w czym się super odnalazłam.
Czy zdarzyło Ci się zmienić branżę lub kierunek działalności swojej firmy? Jakie były tego przyczyny?
Tak, gdy otwierałam firmę byłam w zupełnie innym miejscu jako kobieta niż obecnie. Moje młodsze dziecko urodziło się 3 miesiące przed pandemią. Macierzyński spędziłam więc z 2 maluchów zamknięta w domu, gdzie jedno z dzieci ogromnie towarzyskie i energiczne, a drugie z potrzebą wyciszania i noszenia na rękach. Starszak uwielbiał swój żłobek, panie, dzieci i atrakcje jakie miał tam zapewnione, a żłobek był zamknięty pół roku. Poszedł dopiero do przedszkola. Do tego mąż prowadził małą działalność. Początek pandemii to była jedna wielka niewiadoma. Te pierwsze pół roku pandemii było dla mnie tak traumatycznym przeżyciem, że wyparłam ten czas z pamięci. Pod koniec macierzyńskiego zaczęłam nad sobą pracować coachingowo i w psychoterapii. Poczułam się w końcu ważna i odważna i gdy zastanawiałam się, co jako były inżynier jakości oprogramowania mogłabym zaoferować klientom, żeby nie wracać na etat stwierdziłam, że muszę się przebranżowić i wymyśliłam, że zrobię kurs coachingu, żeby pomagać kobietom stawać się ważne i odważne. Zrobiłam ten kurs, założyłam działalność z dotacją, zaczęłam pracować z kobietami, a te okazały się w 90% przedsiębiorczyniami, albo przyszłymi przedsiębiorczyniami. Po części potrzebowały popracować nad pewnością siebie, ale bardziej potrzebowały wiedzy. Wiedzy, którą ja posiadałam. Wiedzy o tym jak wziąć dotację, jak założyć firmę, co robi księgowa, jak docierać do klientów, dlaczego klienci wchodzą na stronę, ale nie kupują. Sama bym sobie tej specjalizacji nie wymyśliła. Mój zakres usług to wynik mojego wieloletniego doświadczenia i wykształcenia w IT, w organizacjach studenckich, ważnej odważnej i w firmie męża, która urosła już do rangi spółki, w której jestem prokurentem.
Nie jestem ekspertem od stron www, marketingu, księgowości, PR, ofert, umów, sprzedaży, ale mam wiedzę z każdej z tych branż wystarczającą, żeby nauczyć moje klientki jak zacząć budować zarabiający biznes. Ważna Odważna przeszła więc od coachingu do uczenia kobiet tego wszystkiego co jest niezbędne na starcie bez wchodzenia bardzo głęboko, ale na tyle by działać zgodnie z prawem, skutecznie i się nie zajechać, a potem uzupełniłam to jeszcze o dotacje. Pierwsze dotacje też brałam na siebie i firmę męża.
Jak radzisz sobie z konkurencją w swojej branży?
Moja oferta wynika z mojej wiedzy i doświadczenia. Nie ma drugiej dokładnie takiej oferty jak moja. Przyciągam klientki, które potrzebują tego co ja mogę zaoferować na swój własny sposób. Osoby, które zajmują się podobnymi rzeczami mogą być inspiracją, motywacją, ale konkurencja kojarzy mi się z walką o klienta. Ja wychodzę z założenia, że klient ma problem do rozwiązania i jeśli moja oferta go rozwiąże to ją wybierze, jeśli potrzebuje czegoś innego to pójdzie do konkurencji. To nie jest masowa produkcja, żeby sprzedawać w wielu miejscach to samo, każdy z nas ma inną ofertę. Możemy wręcz działać wspólnie.
Jakie są Twoje największe sukcesy zawodowe?
- Ponad 500 tyś. w dotacjach na start klientów, których uczyłam pisać wnioski,
- medal za zarobienie ponad 100 tyś. w 2023r,
- wygranie z bankiem zwrot kilkunastu tysięcy nienależnie pobranych opłat (walka pół roku),
- wiele firm założonych na podstawie moich szkoleń (powinnam zacząć je liczyć).
Co uważasz za porażkę w swoim biznesie? Co Ci nie wyszło? A może była to świetna lekcja?
Nie rozpamiętuję porażek. Zawsze staram się znaleźć coś pozytywnego i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Samo słowo porażka odczuwam tak jakby coś nie wyszło, temat zamknięty i nic się nie da z tym zrobić. Miałam oczywiście masę sytuacji, gdzie coś poszło nie po mojej myśli zaczynając od klienta, który po rozmowach rezygnuje ze współpracy, przez źle wyliczony ZUS przez księgową, przez co przed świętami musiałam zapłacić kilka tysięcy niespodziewanego podatku. Do tego nieudana kampania, ale to nie były porażki.
Niektóre rozmowy nie kończą się sprzedażą, bo nie ma tego flow, które jest niezbędne przy tego typu usługach, chociaż do uświadomienia sobie tego też myślę, że trzeba dojrzeć. Inne nie dochodzą do skutku, bo klienci nie mają takiego budżetu, albo się spodziewali czegoś innego, a do innych nie trafiła moja komunikacja – to akurat sprawiło, że mam szablony odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, dzięki temu moja odpowiedź jest zawsze zwięzła, merytoryczna i w moim stylu bez względu na to ile mam akurat czasu, czy jak bardzo targają mną emocje nawet totalnie niezwiązane z daną rozmową na komunikatorze.
Sytuacja z księgową – życie. Popełniła błąd, naprawiła gdy się zorientowała, wiem z czego wynikał, przelew bolał, musiałam trochę zmienić plany i idę dalej.
A kampania? Miałam za małą wiedzę, bolało bardzo, bo to był pierwszy kurs, miałam ochotę go usunąć ze sklepu, ostatecznie obniżyłam cenę, nie mam za bardzo serca go reklamować, ale czasami miło mnie zaskoczy, że sprzeda się sam. Jestem w trakcie pracy nad trzecim kursem, zabieram się do tego zupełnie inaczej niż do tej pory, jestem podekscytowana i wiem, że tamtych błędów nie powtórzę.
Czego nie wiemy o Twojej firmie?
Nazwa powstała pod wpływem śpiewania pod prysznicem piosenki z nowego filmu Mulan Wierna, odważna i prawa.
Czego nauczył Cie biznes?
Elastyczności i tego, że jak coś nie wyjdzie to nie znaczy, że jestem do kitu, tylko, że zrobiłam coś źle, albo po prostu nieskutecznie. Nauczył mnie także tego, że działając zachowawczo, bo może nie wyjdzie na pewno nie wyjdzie. Nie można iść do przodu jedną nogą stojąc w bezpiecznym miejscu.
Czy masz jakieś porady dla kobiet, które chcą rozpocząć swoją przygodę z prowadzeniem własnej firmy?
Zastanów się co chcesz robić i w czym chcesz pomagać klientom. To się musi spinać, bo nie sprzedajesz sobie. Całej reszty jesteś w stanie się nauczyć i pamiętaj jesteś ważna, bądź odważna!
Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
Jako ekspertkę z 2 firmami, w których walutą nie jest mój czas.
Aleksandra Jaśkowiak
Właścicielka marki Ważna Odważna, prokurent w firmie DOGMA Sp. z o.o. Mentorka małych, kobiecych biznesów i ambasadorka kobiecej niezależności finansowej. Blogerka, podcasterka, przedsiębiorczyni. Autorka kursów online dla mikro, małych i przyszłych przedsiębiorczyń. Prelegentka konferencji GIRLBOSS. Współautorka książki “Chcę WWWięcej”.
Strona www