Poczucie własnej wartości i akceptacji. Dlaczego są tak ważne, przy rozwoju biznesu.
„Wg mnie poczucie własnej wartości oznacza moment, w którym mogę być prawdziwie sobą, nie muszę: niczego robić wbrew moim wartością, na nikim się wzorować, być zależną od innych, sprostać czyimś wymaganiom. Tu warto nadmienić, że ja także wiele lat żyłam z brakiem pewności siebie. Nie wierzyłam w swoje możliwości. Wszystko, czym się dzielę, to tematy przepracowane na własnym organizmie, często trudne, podparte wiedzą powszechną oraz nieustającą ciekawością i edukacją.” – Dla naszego portalu mówi Justyna Krajewska, trener kompetencji, mindset coach, mentor, szkoleniowiec.
Ewelina Salwuk-Marko: Justyno, posiadasz ogromne doświadczenie i wiedzę związane z poczuciem własnej wartości, akceptacją z jakimi problemami najczęściej przychodzą do Ciebie Twoi klienci?
Justyna Krajewska: Zmiany, które obserwujemy w kraju i na świecie, spowodowane pandemią, dały nam sporo do myślenia i wielu skłoniły do autorefleksji. Moi klienci coraz częściej spoglądają w stronę własnego wnętrza, zamiast skupiać się na powierzchownych aspektach życia. Pewnie zgodzisz się ze mną, że materializm i konsumpcjonizm nie były właściwym kierunkiem i przyniosły więcej szkody niż pożytku. Teraz to wszystko wypływa i coraz bardziej widzimy potrzebę pracy nad sobą.
Jestem mentorką, trenerką zmian oraz coachem, więc przekrój tematów, na których się skupiamy podczas szkoleń, warsztatów, konsultacji, sesji rozwojowych lub coachingowych i jest dość szeroki.
Bezapelacyjnie wspólnym mianownikiem jest potrzeba zmian, przepracowanie bolączek i blokad, często jak się okazuje zbierających się latami (często od dzieciństwa!), zaszczepianych w nas przez inne osoby. Któż nie słyszał w dzieciństwie: „bądź miła”, „bądź grzeczną dziewczynką”, „bądź dobrym chłopcem”, „nie bądź egoistą” itp. Było to czynione najczęściej w dobrej wierze, ale nie nauczyło asertywności: bycia sobą, słuchania intuicji, stawiania granic, czy umiejętnego odmawiania.
Moi klienci to osoby, którym te blokady zaczynają w życiu przeszkadzać. Stopują przed odkryciem swojego pełnego potencjału i odważnymi marzeniami z datą realizacji.
Podobnie sprawa ma się w biznesie. Jeśli nie jesteś autentyczny, nie możesz stać się prawdziwym liderem dla swojego zespołu. Podczas warsztatów i szkoleń, pozbywamy się wszelakich sabotujących przekonań oraz schematów myślowych. Razem płyniemy w stronę odważnych celów i wyzwań biznesowych dobrych dla biznesu. Dla wielu jest to bardzo odkrywcze. Jak sami mówią, niekiedy dostają drugie życie. Dla mnie jako szkoleniowca niesamowicie jest obserwować ich dalszy rozwój zawodowo-biznesowy. Nie jestem zwyczajnym trenerem. Zawsze buduję relacje i pamiętam każdą bliżej poznaną osobę.
Jaka jest Twoja definicja „poczucia wartości” i „akceptacji„?
Wg mnie poczucie własnej wartości oznacza moment, w którym mogę być prawdziwie sobą, nie muszę: niczego robić wbrew moim wartościom, na nikim się wzorować, być zależną od innych, sprostać czyimś wymaganiom. Tu warto nadmienić, że ja także wiele lat żyłam z brakiem pewności siebie. Nie wierzyłam w swoje możliwości. Wszystko, czym się dzielę, to tematy przepracowane na własnym organizmie, często trudne, podparte wiedzą powszechną oraz nieustającą ciekawością i edukacją.
Akceptacja to dla mnie stan umysłu, w którym przestaję musieć, pozbywam się presji, opinii innych ludzi, zwłaszcza na swój temat. To także moment, w którym zaczynam widzieć siebie w innym świetle. Jestem piękną, mądrą, empatyczną, wspierającą, dająca światu wartość kobietą, która żyje w zgodzie ze sobą i ze swoim wewnętrznym rytmem. Teraz to wiem. Autentyczność to gotowość, by tak właśnie czuć i tak też o sobie myśleć i mówić.
Dlaczego samoakceptacja jest tak ważna, szczególnie jeśli prowadzimy biznes?
Przede wszystkim jeśli nie masz w sobie samoakceptacji, nie jesteś w stanie oddać siebie w 100% dla własnego biznesu. Sporo czasu ucieka Ci wtedy przez palce – na rozważaniach różnych scenariuszy, myśleniu, o tym co inni mieli na myśli, na hejcie w internecie, na myśleniu katastroficznym lub o własnych brakach, błędach, porażkach. Jeśli nie akceptujesz siebie, w Twoim biznesie trudno Ci będzie spodziewać się dobrych relacji biznesowych, trafnych decyzji czy finalnie wzrostu profitów. W końcu jeśli zależy Ci na rezultatach, potrzebujesz skupienia, klarowności, szybkiego działania oraz czasu na wyznaczanie i osiąganie celów. W biznesie czas to pieniądz, więc wykorzystuj go mądrze. Niech pracuje na Twoją korzyść.
Jakie konsekwencje niesie brak samoakceptacji?
Z pewnością bardzo utrudnia i uprzykrza życie. Powoduje nadmierne analizowanie wielu sytuacji, które potem często nie mają miejsca. Brak samoakceptacji blokuje nas przed odważnymi decyzjami, sabotuje rozwój osobisty, hamuje przed próbowaniem nowych rzeczy. Zamyka także na drugiego człowieka. Ponadto pcha w perfekcjonizm oraz wzmaga chęć idealizowania siebie, ludzi, biznesu, świata. Trudno potem się z tego wyplątać. Mówię to jako była perfekcjonistka, której przepracowanie tego sabotującego „programu” zajęło ponad dwa lata, a i tak od czasu do czasu perfekcjonizm próbuje powracać. To nierówna walka i wymaga świadomości i samodyscypliny.
Jak można z tym walczyć? Jak pomóc takiej osobie? I jak Ty pomagasz?
Należy uświadomić takiej osobie fakt, iż nie jest w tym sama. Problem jest powszechny. Jest sumą czynników wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Zależy od doświadczeń, przekonań i schematów myślowych wyniesionych z domu, szkoły, pracy itd. Samoakceptacja, czy pewność siebie nie są nam dane na zawsze. Warto o tym pamiętać. Różnorakie sytuacje powodują podkopywanie tego, co o sobie myślimy, potrafią skutecznie wybijać nas z rytmu.
Na sesjach czy warsztatach sporo pracuje się na przekonaniach i na obrazie własnej osoby. Najczęściej z dzieciństwa wynosi się pewne rzeczy, które wykrzywiają obraz nas samych. Przepracowanie tego, uwalnia i pozwala spojrzeć na siebie przychylniej, pomaga utulić ewentualne traumy, pozwala odetchnąć i poznać siebie, ale tak naprawdę. To proces, który kompletnie zmienia pogląd na własne życie, ale przede wszystkim na siebie.
Cytując słowa Jana Lechonia: ,,Ludzie, którzy nie kochają siebie, nie kochają nikogo”. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Tak, te słowa są mi bardzo bliskie – choć kiedyś kompletnie ich nie rozumiałam. Do dziś pamiętam pewne ćwiczenie (afirmacja miłości własnej) i moment, kiedy po raz pierwszy do mojego odbicia w lustrze wypowiadałam słowa: „kocham siebie”. Ależ ja się wtedy czułam fałszywie! Pewnie wiele osób miało podobnie!
Po latach zrozumiałam, że brak miłości własnej był głównym powodem wielu toksycznych relacji. Często moi klienci przychodzą do mnie z pytaniem „dlaczego” na ustach. Dlaczego cierpię? Dlaczego inni dostają awans? I dlaczego mój biznes nie przynosi efektów? Dlaczego dzieci są takie, a nie inne?
Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że nie kochamy siebie. Dajemy innym nas używać, wykorzystywać. Wspieramy, by poczuć się lepiej, a tak naprawdę raz za razem czujemy zawód, że ktoś tego nie docenia. Przyzwyczajamy ludzi, że zawsze jesteśmy dawcą i tak koło się napędza.
W biznesie często pojawiają się różne przeciwności losu. Kryzysy potrafią osłabić poczucie własnej wartości, zawalone terminy, natłok obowiązków, hejt, oczekiwania innych… Obniża się wtedy nasza pewność siebie.
To prawda, jednak kiedy naprawdę dobrze poznamy siebie, to łatwiej będzie przechodzić przez takie nagłe „pożary”. Starajmy się tak ukierunkować swoją niszę, czyli skrupulatnie określić klienta docelowego, aby nie musieć pracować z ludźmi o innych wartościach czy poglądach. Wielu ekspertów powtarza to jak mantrę, na przykład Judyta Kowalczyk – Brand Maintainer w swojej nowej książce. Warto podejść do tego poważnie. Przekonałam się o tym budując własną firmę i markę osobistą. Nie zawsze można się odciąć od wszystkiego, ale koniec końców to Ty wybierasz, z kim chcesz pracować, a z kim nie mas ochoty. Tu znów kluczowa jest intuicja. Dlatego warto poznać siebie i przy jej wsparciu podejmować decyzje.
Hejt ma w ostatnich latach ogromny wpływ i znaczenie. Wiele osób nie radzi sobie z nim. Masz na to swoją rade?
Zgadzam się, to plaga naszych czasów. Obserwujemy obecnie morze hejtu i frustracji wylewanych w mediach społecznościowych, na forach, grupach i w komentarzach. Ma to z pewnością wiele wspólnego z brakiem poczucia bezpieczeństwa i niewypracowanym poczuciem własnej wartości. Osoba, która ma przepracowane swoje tzw. „trupy z szafy” spełnia się i rozwija. Dopinguje siebie i innych, nie czuje oddechu konkurencji, nie jest zawistna. Taka osoba nie skupia się na tym, jak „dokopać” innym lub w jaki sposób ich zdyskredytować. Hejt przybiera na sile zwłaszcza w obecnych trudnych czasach. Nieustanne zmiany i pandemia odkryły tę ciemniejszą stronę życia.
Jako społeczeństwo nie zawsze radzimy sobie z codziennością, a dodatkowo poprzez izolację, bardziej widzimy w sobie rzeczy, których nie lubimy. To także napędza falę hejtu. Widząc w sobie niedoskonałości wolimy projektować je na innych w ten sposób odsuwając je od siebie.
Moja złota zasada: „Pełny wpływ możesz mieć jedynie na siebie. Tylko na tym się koncentruj i nad tym pracuj.”
Wiem, łatwiej powiedzieć niż zrobić! Ale zapewniam – warto się nad tym pochylić. Nie mamy wpływu na to, co mówią (lub piszą) o nas inni, ale mamy wpływ na to jak na to zareagujemy i czy to przyjmiemy. Zawsze jest wybór. Czasem jednak potrzeba niejako wyćwiczyć w sobie umiejętności radzenia w takich sytuacjach. Czy pozwolimy temu nami zawładnąć? To zależy tylko od nas.
Istnieje wiele technik, aby to przepracować, są sposoby. Proces bywa trudny, ale daje dobre rezultaty. Zdecydowanie poprawia jakość życia. Oddzielenie siebie od cudzych myśli i słów to zdecydowanie pierwszy i najważniejszy krok. Potem jest już coraz łatwiej. Dla wielu taka wrażliwość jest przekleństwem, ale dobrze ukierunkowana może stać się potężną siłą, która zmieni życie i postrzeganie świata. Wybór zawsze zależy od nas, a nie od kogoś innego.
Badania pokazują, że 70% kobiet rezygnuje z czasu tylko dla siebie, bo uważa, że inni bardziej jej potrzebują i musi o wszystko zadbać samodzielnie. Co drugą kobietę ogranicza brak pewności siebie. Tylko 4% kobiet nigdy nie czuje się ograniczana przez oczekiwania innych. Dlaczego tak bardzo przejmujemy się zdaniem innych?
Niestety znam te dane i nadal są dla mnie szokujące! Natomiast bardzo cieszy mnie fakt, że coraz częściej mówi się o tych sprawach głośno. Najgorsze jest bowiem przemilczanie faktów, wypieranie ich lub zamiatanie problemów pod dywan. Takie podejście pogłębia lęki, sieje strach i podsyca obawy. Do tego dochodzi głos krytyka wewnętrznego, który skutecznie potrafi uprzykrzać życie. Tworzy w naszej głowie scenariusze, obwinia, nakazuje większe staranie, w końcu dołuje. Nic dziwnego, że często programujemy się na tryb: „muszę starać się bardziej”, „muszę dawać z siebie więcej” itp. Stąd już tylko mały krok do powolnego rezygnowania z siebie i poświęcania swoich pragnień dla dobra innych. W psychologii jest to określane mianem „syndromu matki Polki”.
Z telewizji i internetu wybrzmiewa wizerunek idealnych rodzin, perfekcyjnie ogarniętych domów, grzecznych i czystych dzieci, a do tego ludzi sukcesu: podróżujących po świecie, bawiących się i uprawiających sporty. Wszystko to z lekkością i uśmiechem mieści się w 24-godzinnym dniu życia, pracy, czasu na odpoczynek. Przyznaję! Widząc codziennie taką idyllę, można się rozmarzyć. Brutalna prawda jest jednak taka, że to zwyczajna fikcja, wyreżyserowany scenariusz.
Nie ma ludzi idealnych z idealnym życiem. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lżej nam upłyną kolejne lata życia. Jeśli nadmiernie przejmujemy się opinią innych, nie widzimy pozytywów w byciu idealnie nieidealnym człowiekiem. Życie to paleta barw, a nie tylko kolor czarny, albo biały. Sporo w tych tematach publikuję oraz dzielę się na szkoleniach i warsztatach. To budujące, kiedy ludzie łapią wiatr w żagle i odkrywają, że tak naprawdę mogą od czasu do czasu zrezygnować z obowiązków lub oddelegować je komuś innemu (tu często wypływa dobrowolne wyręczanie dzieci, męża, innych członków rodziny, kolegów z pracy, pomyśl o tym!). Daje to ogromną ulgę, wytchnienie i przede wszystkim czas dla siebie na odkrycie pasji lub ustalenie nowych celów/marzeń.
Ja mam czasami wrażenie, że moje poczucie wartości, wysoka samoakceptacja może być mylnie odczytana przez innych jako pycha. Gdzie wg Ciebie leży granica?
Granica leży w naszej mentalności i w tym na ile Ci z tym dobrze. Jeśli ani siebie, ani nikogo nie krzywdzisz, to masz pełne prawo do bycia sobą. Nikt nie powinien tego kwestionować, ani Ty nie powinnaś czuć się w obowiązku z tego sobie ani nikomu tłumaczyć. W naszym społeczeństwie osoby pewne siebie często uchodzą za zarozumiałe, wywyższające się, uważające się za lepsze od innych. Powodem jest to, że pewnych siebie osób jest zwyczajnie mniej, a i spora ich część to osoby zaburzone lub toksyczne, egoistyczne, narcystyczne, psychopatyczne itp. Lista jest długa.
Ostatnimi czasy często słyszy się stwierdzenie: „szukaj osób, które z Tobą rezonują”. Całkowicie się z nim zgadzam. Przy takich osobach poczujesz się dobrze. Będziecie nadawać na tych samych falach, więc można liczyć na ich zrozumienie bądź wsparcie. Tacy ludzie zwyczajnie dodają skrzydeł. Są sobą, więc i Ty możesz, przy nich być całkowicie sobą.
Inna bajka to ludzie przepełnieni pychą. Oni nie mają w sobie empatii. Przy nich odczuwa się niepokój, lęk, bycie gorszym człowiekiem, specjalistą itd. Wśród takich osób postępujemy zachowawczo, a z czasem zaczynamy od nich stronić. Warto umieć do dostrzec i chronić siebie przed klasycznym odwracaniem kota ogonem.
Łatwo jednak wpaść w pułapkę coraz wyższych oczekiwań narzucanych przez samych siebie. Też ze strony otoczenia, bliskich, znajomych klientów. W świecie zawodowym nierzadko czuje się presję ciągłego doszkalania i podnoszenia kompetencji. Jak sobie z tym radzić i co zrobić, aby żyło nam się lepiej?
Jedna strona medalu to presja, która przychodzi z otoczenia, ale myślę, że dużo gorsza jest właśnie ta, która przychodzi od nas samych. Jeśli nie mamy zbudowanego poczucia własnej wartości, mimo ukończonych kolejnych kierunków studiów, setek kursów lub warsztatów, nie poczujemy się ani profesjonalistami, ani ekspertami w swoich dziedzinach. To, co o sobie myślimy jest kluczowe, więc myślmy o sobie dobrze. Wiem jakie jest to trudne, bo sama wiele lat tkwiłam w swoistym wyścigu szczurów i prześciganiu się w byciu najlepszym pracownikiem.
Wtedy w moim mniemaniu każdego dnia ponosiłam porażkę, bo nie byłam idealna, tak jak to sobie zakładałam przy porannej kawie. Perfekcjonizm mnie zjadał od środka i powodował ból mentalny, a z czasem także fizyczny. Trudności z oddychaniem, bóle brzucha, napięcia w karku, permanentny stres, nieustanny stan czuwania (całkiem jak w wojsku, tylko tu na własne życzenie!), bezsenność. To przez wiele lat była moja codzienność. Do momentu, aż zawalczyłam o siebie. Ucz się na moich błędach, doceniaj siebie i to, co masz. Tu i teraz, doceniaj swoje starania z uważnością i łagodnością. Zrób jeden krok, a pojawi się ścieżka, by móc stawiać kolejne coraz pewniejsze kroki. Oto prosta recepta na dobre życie.
Jeśli planujesz zacząć coś nowego, zdobądź niezbędne kompetencje. Zamiast zwlekać, działaj. Potem zdobywaj kolejne kompetencje. To najszybsza droga do odkrycia, czy jesteś we właściwym miejscu.
W mojej branży (lecz nie tylko!), znam wielu ekspertów „pędzących” ze szkolenia na szkolenie. Ich ściany aż uginają się od certyfikatów, a tak naprawdę często brakuje najważniejszego – refleksji. Samo szkolenie to tylko część góry lodowej, wnioski i przemyślenia to prawdziwa wartość.
Jestem fanką edukacji, i do tego namawiam, ale zanim zdecyduje o kolejnym szkoleniu, pytam siebie, jaką da mi to wartość i jaką wartość będę mogła zaoferować moim klientom. Nie edukuj się dla zbudowania pewności siebie. Poziom edukacji nie czyni nas lepszymi ludźmi.
Na rynku istnieje mnóstwo coachów, mentorów i trenerów. Na co patrzeć, zwracać uwagę, jak ich wybierać?
Tak to prawda. Wybór jest ogromny, więc można wybrać osobę, z którą będzie się nam przyjemnie pracowało. Warto poświęcić odrobinę czasu i zrobić porządny research, a najlepiej zapytać kilka osób o rekomendację i rezultaty z ich procesów. To trochę tak, jak z wyborem lekarza. Też jest wielu, ale wybieramy sobie jednego. Zanim jednak zaczniemy ważną rzeczą jest zadanie sobie pytania: Jaki efekt pragnę osiągnąć?
Kolejnym będzie zapoznanie się z każdą ze wspomnianych ról i zdefiniowanie, kogo na ten moment najbardziej potrzebuję. Wybieraj mądrze. Nie zmuszaj się. Ma być między wami flow!
Do coacha najlepiej się udać, jeśli potrzebujesz poszukać ukrytych odpowiedzi, które nosisz głęboko w sobie. Coach wspiera proces dochodzenia do celu, nie doradza, jest jakby towarzyszem, zadającym celne pytania. Najprościej rzecz ujmując, zadaje pytania, a Ty eksplorujesz siebie i definiujesz odpowiedzi. Klient prowadzi swój dialog wewnętrzny, szuka rozwiązań. Średnio proces trwa pomiędzy 6-8 sesjami (czasem mniej, czasem więcej, tu wszystko zależy od klienta).
Z kolei mentor podzieli się doświadczeniem, zainspiruje i jeśli trzeba, zmotywuje do działania podsuwając trafne rozwiązania. Wybierając mentora szukaj kogoś, kto jest w miejscu, w którym Ty za jakiś czas widzisz siebie. To sporo Ci ułatwi. Mentor, który nie ma się czym poszczycić, to mentor tylko z nazwy. Jest takich całkiem sporo na rynku.
Trener to osoba, która posiadła kompetencje, rozwijała je, a teraz dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem. Moja rada – sprawdzaj kompetencje, nie wierz nigdy na słowo. Niech wiedza, którą posiądziesz procentuje, niech zmienia, niech dodaje skrzydeł. Taki jest zamysł treningu, warsztatów, bądź szkolenia. Chcesz zainwestować swój czas i pieniądze, więc niech to będzie opłacalna inwestycja.
A ciebie co różni na tle innych trenerów?
Wyróżnia mnie to, że pracuję jedynie z osobami, które są zdecydowane na zmiany i chcą zawalczyć, czy to o swoje potrzeby osobiste, zawodowe, czy to o nowe pola rozwoju swojego biznesu.
Zanim podejmuje współpracę aktywnie słucham, wyciągam wnioski i wnikliwie dopytuje, tak aby klient dostał najlepsze rozwiązania i spersonalizowany plan działania. Często słyszę, że jestem bardzo dociekliwa i wgryzam się w samo sedno, niemalże obracając dany temat z każdej strony. Daję feedback. Uwielbiam wysyłać podsumowania z sesji, w emocjach nie zawsze się wszystko pamięta. To wspiera pracę nad sobą. Daję „zadania domowe” oraz zapewniam wsparcie pomiędzy sesjami (jeśli zaistnieje taka potrzeba). Tworzę relacje i pamiętam o moich klientach w różnych projektach. Praca się kończy, a relacja pozostaje. To dla mnie bardzo ważne.
Za moją Akademią stoi 23 lata doświadczenia zawodowego, poczynając od dziecięcej pomocy tacie w lesie przy robieniu pomiarów drzew i zbieraniu danych niezbędnych do projektowania lasów państwowych, pracy na pół etatu w New York City Pizza w trakcie liceum, na studiach magisterskich w Telewizji „TeleTop” jako ekspertka od marketingu, poprzez stanowiska korporacyjne w Polsce oraz w Wielkiej Brytanii, związane z SCM, sprzedażą (B2B, B2C) zarządzaniem strategicznym i międzynarodowymi projektami, obsługą klienta, planowaniem, zakupami aż po własne biznesy i markę osobistą, wliczając w to pierwszy nieudany biznes gastronomiczny (w wieku kilkunastu lat!), słabo oszacowany, nieprzemyślany do końca, więc zakończony niepowodzeniem. Nie był porażką. Był bardzo cenną lekcją, z której dziś często korzystam podczas sesji rozwoju biznesu. Dzięki temu wiem, jak to robić dobrze i w tym kierunku też edukuję swoich klientów. Uwielbiam patrzeć, jak rozkwitają. Podobnie sprawa ma się w życiu osobistym. Wiele lat byłam w głębi duszy niepewną siebie dziewczyną, z kompleksami, nielubiącą siebie i swojego życia, z głodu miłości wchodziłam w toksyczne relacje i miałam wielu fałszywych przyjaciół. Dawałam siebie, nie dostając nic, gdy to ja potrzebowałam. Zwyczajnie nie miałam pojęcia czym jest asertywność, stawianie zdrowych granic i świadome odmawianie.
Własne, niekiedy trudne doświadczenia sprawiają, że moja praca ma sens i jestem autentyczna w tym, co robię.
Jakie masz super moce?
Hmm… trochę ich jest, choć wiele lat myślałam, że nie mam żadnych. Są takie, które widać od razu, ale i takie, które odkrywa się z wiekiem i z życiowymi doświadczeniami.
Z pewnością mogę tu wymienić:
- Wiara we własne możliwości.
- Pewność siebie.
- Umiejętność przekazywania wiedzy.
- Motywowanie i inspiracja.
- Kreatywność i pomysłowość.
- Współodczuwanie.
- Odwaga.
- Aktywne słuchanie.
- Dociekanie prawdy.
- Przedsiębiorczość.
- Ludzka twarz i empatia.
- Ponadprzeciętna intuicja.
- Umiejętność wczucia się w trudności klienta.
- Chęć do nauki i do przekraczania ograniczeń.
- Wrażliwość, niegdyś przekleństwo, dziś moja siła.
- Docenianie siebie i innych, zamiast dołowania czy oceniania.
- Uważność.
- Skupianie się na tu i teraz.
- Ale przede wszystkim wiara w człowieka i w to, że odrobina motywacji pozwala przenosić góry.
Dobra rada dla naszych czytelników jak selektywnie wybierać?
Wiem, że wybór formy właściwego wsparcia nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, jeśli robisz to po raz pierwszy. Poniżej kilka moich porad. Mam nadzieję, że Ci pomogą.
- Zacznij od obserwacji danej osoby, posłuchaj co mówi i co pisze w sieci.
- Zobacz w jaki sposób odpowiada na pytania i w jakim stylu komunikuje się z odbiorcami. To da Ci obraz kim jest i czy jest Wam wstępnie „po drodze”.
- Jeśli tak, umów się na sesję wstępną i porozmawiajcie. Dobra energia i pomysł na twoje zmagania powinny zostać jasno określone.
Nie bój się pytać. Zadawaj nawet niewygodne pytania, masz do tego prawo.
To przede wszystkim twój proces rozwojowy. Jeśli masz pytania na ten temat, napisz do mnie, chętnie pomogę.
Justyna Krajewska
Od kilku lat właścicielka firmy LIDER Wsparcie Menadżerskie i Biznesowe oraz Akademii Zmian Justyna Krajewska, trenerka zmian, mentorka budowania pewności siebie, certyfikowany mindset coach oraz szkoleniowiec kompetencji miękkich i konsultantka/trenerka biznesu. Na co dzień pracuje z osobami pragnącymi trwałych zmian życiowych, zawodowych czy też biznesowych. Posiada ponad 20-letnie doświadczenie w obszarze wsparcia osobistego, rozwoju kompetencji miękkich, zarządzaniu międzynarodowymi projektami, planowaniu strategicznym, szeroko pojętej obsłudze klienta, sprzedaży oraz w rekrutacji. W firmach o zasięgu międzynarodowym przeszła wyboistą drogę, poczynając od stanowisk niższego szczebla, kończąc na operacyjnych. Przez 10 lat mieszkała w Wielkiej Brytanii, studiując, pracując w środowisku wielokulturowym i rozwijając nowe kompetencje.
Jest także praktykiem medytacji, uważności, technik relaksacyjnych (np. TRE, EFT), bycia tu i teraz. Codziennie wyznacza sobie kolejne cele, jednak bez presji i przymusu. Ogromną satysfakcję daje jej pomoc innym w ich zmaganiach, rozmowy, a także ofiarowanie swojego czasu. Jej najmocniejszą stroną jest otwartość – na drugiego człowieka, na zmiany i na nowe perspektywy.
Osobiście jest mamą 6-letniego Olivera. Jest zakochana w Hiszpanii i w słońcu. Uwielbia życie za to, jakie jest. Swoje baterie najszybciej ładuje podczas spontanicznych wypadów za miasto, podróży, aktywności na łonie natury i w bliskości wartościowych i szczerych osób.
Strona www: http://justynakrajewska.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/akademiazmian.justynakrajewska/
Linkedin https://www.linkedin.com/in/justyna-krajewska-33934586/