fbpx

Czy „żółte papiery” istnieją, a po pobycie w ” wariatkowie” da się żyć normalnie?

Czy jesteście świadomi tego, że w Polsce, aż jedna czwarta społeczeństwa cierpi na różnego rodzaju problemy i zaburzenia psychiczne? To aż 8 milionów Polaków. Ta statystyka nie obejmuje dzieci, bo gdyby je również policzyć wyszłoby, że z tego typu trudności ma, aż 12 milionów obywateli naszego kraju.

Covid wpłyną na naszą psychikę

Sytuacja jest bardzo poważna tym bardziej, że biorąc pod uwagę obecną kondycję społeczeństwa związaną z COVID-19 widać, że coraz więcej osób (także dzieci i młodzieży) zwraca się o pomoc psychologiczną oraz kieruje się do gabinetów specjalistycznych (po prostu po leki do psychiatrów). Być może wiemy już o wiele więcej na temat chorób i schorzeń psychicznych niż jeszcze kilka lat temu. Nikt się już nie dziwi, gdy ktoś wspomni o depresji, schizofrenii, bulimii czy anoreksji lub Chorobie Afektywnej Dwubiegunowej, którą ja osobiście dumnie reprezentuję.

Jednak warto się zastanowić czy w naszym społeczeństwie nie pokutuje nadal przeświadczenie o tym, że osoba chora psychicznie to „czubek”, „świr”, „szaleniec”.

Jeśli potrzebujecie konkretnej odpowiedzi na to czy istnieją „żółte papiery”, to jako „autorytet” w tej dziedzinie (jestem zdiagnozowana na ChAD od 18 lat) powiem Wam oczywiście, że nie ma czegoś takiego! Żadna osoba, która boryka się z jakimkolwiek problemami natury psychicznej nie posiada czegoś takiego jak dokumenty w kolorze żółtym – nikt, też nie paraduje z żółtą karteczką przyczepioną na czole z napisem „jestem chory/chora psychicznie”. No właśnie nikt tego na zewnątrz nie pokazuje, bo po pierwsze nie musi, drugie nie chce, a o trzecie zaś  się wstydzi.

Dlaczego?

Jest bardzo niewiele osób takich, jak ja, które mówią wprost o tym, że są zdiagnozowane. Wiem doskonale, że jest tak dlatego, że ludzie na pozór są tolerancyjni w temacie zdrowia psychicznego jednak, gdy przychodzi co do czego po prostu się boją i piętnują chorych- nadają im przytoczone przez mnie wyżej łatki i odsuwają się od nich. Tak, jak wspomniałam świadomość w polskim społeczeństwie dotycząca chorób psychicznych jest coraz większa, jednak cały czas, moim zdaniem, za mała.

Ale to, jak traktować nas będą inni zależy nie tylko od edukacji osób zdrowych, ale przede wszystkim od nas – zdiagnozowanych. To my musimy pokazać, że akceptujemy swoje schorzenia, że się ich sami nie boimy i nie są one dla nas żadnym upokorzeniem. Bo jak inni mają się ich nie lękać skoro my sami żyjemy w strachu i  powielamy stereotypy na nasz własny temat. Wystarczy podrzeć „żółte papiery”, które istnieją tylko w naszych głowach i zacząć normalnie żyć. Funkcjonować bez lęku w wolności – takimi, jacy jesteśmy.

Mówiąc o „żółtych papierach” nie sposób jeszcze nie wspomnieć o „wariatkowie”.

Jako Praktyk Wyzdrowienia ChAD miałam okazję być w szpitalach psychiatrycznych, aż pięć razy. Dobrze więc znam te miejsca. Wiem, jakie panują tam reguły i co trzeba zrobić, by szybko się przystosować. Sam jednak pobyt w szpitalu psychiatrycznym, to „mały pikuś”. I choć można tam spędzić nawet trzy miesiące, przytyć dziesięć kilo w tak krótkim czasie i naoglądać się wiele, to dużo trudniejszy, moim zdaniem, od hospitalizacji jest powrót do domu.

Uważam, że pobyt w placówkach psychiatrycznych dla wielu „kuracjuszy” łączy się z ogromnym upokorzeniem. Dlatego, gdy jesteśmy już „na wolności” powrót do społeczeństwa jest niezmiernie trudny.

Często otłumanieni przez leki, z totalnym brakiem pewności siebie jedyne co możemy zrobić to wesprzeć się na rodzinie i bliskich.

No właśnie i tu pojawia się pytanie: „Czy po wyjściu z „wariatkowa” da się normalnie żyć?

Oczywiście, że to jest możliwe.

Jako weteran jestem tego najlepszym przykładem. Jak wspomniałam bezpośrednio po hospitalizacji jest bardzo ciężko, jednak dzięki wsparciu przyjaciół i krewnych spokojnie, dzień po dniu możliwy jest powrót do codzienności. Warto jednak zastanowić się nad tym, jak ma wyglądać ta codzienność, bo nie zawsze jest tak, że nasze życie będzie takie samo, jak przed diagnozą, którą usłyszeliśmy po raz pierwszy w szpitalu.

Trzeba wtedy przewartościować swoje życie i nadać mu inny sens.

Zadbać przede wszystkim o farmakoterapię, sen, ruch, odpowiednią dietę, koniecznie picie odpowiedniej ilości wody, pracę, zabawę i odpoczynek- w wielkim skrócie. Tak oto już wiesz, że „żółte papiery” to mit, a „wariatkowo” nie jest ciekawym miejscem- to fakt, ale nie należy zapominać, że często rzeczywistość poszpitalna jest tak samo trudna, o ile nie trudniejsza, niż sama hospitalizacja.

W związku z powyższym Wszystkim życzę zdrowia i odwagi nie tylko w sytuacjach traumatycznych takich, jak pobyt w placówkach psychiatrycznych, ale również w tym najeżonym trudnościami czasie, który następuje bezpośrednio po pobycie na „przymusowych wakacjach”.  

Zdrowia, siły i odwagi w życiu w wolności, którą daje prawda o nas samych.

Wszystkiego dobrego.

Julia Małecka

Praktyk Wyzdrowienia ChAD. Pomaga kobietom z Chorobą Afektywną Dwubiegunową i ich bliskim. Prowadzi blog https://julkamalecka.pl. Kulturoznawca, Psycholog biznesu, Moderator Design Thinking, nauczyciel francuskiego. Matka i żona. Miłość? Książki, podróże, pisanie.

Polub ten artykuł i podaj dalej!
fb-share-icon
Tweet 20
fb-share-icon20

Jeden komentarz do “Czy „żółte papiery” istnieją, a po pobycie w ” wariatkowie” da się żyć normalnie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

https://www.facebook.com/wartoznacportal
https://www.linkedin.com/in/ewelina-salwuk-marko-339859152/
https://www.instagram.com/wartoznacbiznes/