Wspomnienia o pierwszych chwilach z moim synkiem, Frankiem, wciąż są żywe w mojej pamięci. Czasy bezsenne, pierwsze uśmiechy, pierwsze kroki... ale również momenty niepewności, co do mojej przyszłości zawodowej. Jak wiele innych mam, zastanawiałam się, czy mogę w ogóle połączyć macierzyństwo z pracą. I, jak się okazało, mogłam – dzięki współpracy z jednym z największych pośredników z branży finansowej, o której Wam dziś opowiem.
O tym, jak trudno jest pogodzić macierzyństwo, pracę zawodową i realizowanie siebie wie każda z nas, mam. Zdarzają się nam chwile zwątpienia, trudniejsze momenty, kryzysy… Na szczęście potrafimy wyjść z nich obronną ręką i znaleźć swój przepis na szczęście. Jaki jest mój? Już mówię.
"Dość często słyszę, że zbyt mało czasu poświęcam dziecku kosztem zaangażowania w pracę i ze mogłabym skupić się tylko na pracy etatowej. Uważam jednak, ze można to wszystko pogodzić. Staram się sprawy firmowe realizować, kiedy synek już śpi. Sądzę, że obecnie rynek jest mało stabilny, lepiej mieć kilka źródeł przychodu." Mówi dla naszego portalu Karolina Nożewska, przedsiębiorcza mama, właścicielka marki Niedaleko do eko.
Biznes a macierzyństwo to nie lada wyzwanie i dla wielu z nas te pojęcia w połączeniu ze sobą wyglądają na sprzeczne i niedorzeczne, ale nie musi tak być, bo to Ty decydujesz, jak zaprojektujesz swoje życie. To w Tobie drzemie siła woli oraz nastawienia na odniesienie sukcesu, jeżeli uwierzysz w swój biznes i możliwość połączenia go z macierzyństwem. Nastawienie to jedno, wiara to drugie, natomiast Twoje cierpliwe i konsekwentne działanie każdego dnia doprowadzą do wewnętrznego sukcesu w grze zwaną „życiem”.
"Myślę, że wiele współczesnych mam ma problem z tym, aby uwierzyć w siebie i własne możliwości. Jednak nie tylko mamy mają z tym problem. Kobiety często zastanawiają się, czy mogą coś zrobić, czy są gotowe, czy zasługują, itd. Kiedy natomiast zakładają rodzinę, to te wątpliwości mogą się zwiększyć." - Mówi Monika Milska, certyfikowany coach i trener mentalny.
Popołudnie było upalne, więc dzieciaki po obiedzie z przyjemnością schładzały się w letnim basenie, a ja z komputerem na kolanach ogarniałam zlecenia i trzymając telefon przy uchu, uzgadniałam z klientkami szczegóły kolejnych projektów. Od czasu do czasu ktoś mi przerywał, dlatego bardziej złożone tematy zostawiałam na wieczór, kiedy pociechy wreszcie będą tkwiły w łóżkach. W ciągu dnia uprawiałam życiową akrobatykę: żonglowałam rolami troskliwej mamy smażącej ulubione naleśniki, pani domu próbującej odgruzować mieszkanie z rozrzuconych ubrań lub pozostawianych kubków po kakao, kobiety biznesu ze starannie ułożoną grzywką oraz z laptopem pod pachą.
Jestem nauczycielką jogi. Prowadzę zajęcia z jogi dla dzieci, młodzieży i dorosłych w szkole jogi i uważności Miś Jogin, której jestem założycielką i instruktorką jednocześnie. Całkiem niedawno postanowiłam przekształcić swoją pasję w biznes i rozpoczęłam działalność. I chociaż w dużej mierze moja praca nie opiera się tylko na prowadzeniu zajęć, jestem także swoją asystentką, marketingowcem, strategiem, copywriterem i tysiącem wersji siebie w jednej osobie, to trudno mi przychodzi myśleć o sobie jako o bizneswoman.
Główną inspiracją do powstania marki było dla mnie macierzyństwo, córka od chwili narodzin stała się dla mnie moją największą motywacją i motorem do działania. Zdaję sobie sprawę, iż jako matka jestem nie tylko opiekunką, ale i wzorem do naśladowania. Chcę, by moje dziecko wiedziało od najmłodszych lat, że należy sięgać po swoje marzenia. Wszyscy powinniśmy na codzień pamiętać o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych, a bariery na drodze do sukcesu to tylko wyzwania.